Ostatnio panowały upały i przyznam Wam się szczerze, że byłam w swoim żywiole. Wolę taką pogodę niż śniegi i mrozy mimo, iż one również mają swój urok. Zdradzę Wam również, że miałam urodziny. Uwielbiam czerwiec z powodu swoich urodzin, truskawek, czereśni i arbuzów oraz najdłuższych dni w roku.
Chciałabym się również Wam pochwalić prezentami urodzinowymi :)
Panna wychodząca z dyniowej dżungli to prezent od nieocenionej Kamelii. Wiedziała jak mnie nosi żeby dostać w swoje łapki pannę o tym moldzie. Zdobyła osobno główkę i ciałko i zrobiła mi niespodziankę. Stokrotna wdzięczność. Następny z prezentów dostałam od narzeczonego, a przyznam, że to również prawdziwa kolekcjonerska gratka. Ogromnie zaskoczył mnie też prezent od dziewczyny która jeździ na moich koniach i opiekuje się nimi gdy wyjeżdżam. Zobaczcie sami :)
Żałuję, że nie potrafię jeszcze podlinkowywać, bo naprawdę chciałabym oznaczyć Kamelię. Narzeczonego się nie da, a to właśnie koń od Fleur jest jego zasługą. Źrebaki Cali to sprawka J.
Sama zrobiłam sobie również prezent i przedstawię go w następnym poście, bo to aż siedem panien jeśli dobrze liczę.
Że starszych zakupów lalkowych powinnam Wam przedstawić pannę ,,składaka". Wzięłam ją z myślą o jednym dobrym duchu, który w rezultacie wmówił mi, że jednak jej nie chce. Dopiero mając laluszę w ręku zobaczyłam jej potencjał. Na szczęście Damphir przypomniał mi, że mam wziąć od niego ciałka, bo panna na jednym z nich odnalazła się wprost idealnie. Dodatkowo moja długo poszukiwana my scene przestała być tylko popiersiem. Ale wróćmy do laluszy:
Panna jest urocza i zdecydowanie lepiej jej na wyższym ciałku, które jest sztywne i doskonale wyważone, bo uwaga, lalusza potrafi stać sama - nawet w butach na obcasach :D
Na zakończenie łapcie sesję basenową :)
Wybaczcie ilość zdjęć szarej, ja po prostu uwielbiam tą lalkę :))